środa, 12 lutego 2014

12 lutego - Let the fight begin!

Bilans:
wafle ryżowe z ziołami prowansalskimi
3 czekoladowe cukierki
puszka groszku konserwowego
makaron z zupki chińskiej

Ćwiczenia: brak

Bilans niedobry. Ćwiczeń brak. Wstałam późno. Znowu nic nie zrobiłam. Zaczynam panikować, bo szkoła się zbliża, a ja z robotą jestem w szczerym polu. Jutro MUSI być inaczej. WSTANĘ RANO, OBRÓCĘ 2 PRALKI PRANIA, POĆWICZĘ, PÓJDĘ PO ZAKUPY, ZJEM MAŁO I WYPIJĘ DUŻO WODY! W końcu muszę zacząć mieć znowu te wspaniałe dni, w których wszystko samo idzie.

Podejmuję na nowo walkę ze słodyczami. Nie mogę ich jeść. Mam do nich zbyt wielką słabość i psują mi nawet całkiem znośne bilanse (nie mówię akurat o dzisiejszym). Nie jem słodyczy. Pozwalam sobie zjeść paczkę sezamków, raz w tygodniu ewentualnie kawałek ciasta, kiedy jest okazja). Wydaje mi się, że i tak dałam sobie za duży limit, ale wiem, że jestem w stanie go spełnić, więc jest OK.

Nie ważę się nadal. Wpisuję cały czas wagę z ostatniego ważenia. Zważę się dopiero w poniedziałek. Postanowione!

  

_____________________________
[52] [51] [50] [49] [48] [47]